JEŚLI FILM, TO UCZCIWY I SZCZERY

By obejrzeć dobry film w kinie – trzeba sporo się naszukać. Przeważnie jest tak, że ulegamy jakiejś niezłej reklamie, ale po wyjściu z seansu nierzadko zaczynamy żałować i czasu i wydanych pieniędzy. A jeszcze gorzej jest wtedy, gdy film nafaszerował nas cudzymi grzechami lub sprawił, że zaczynamy wątpić w czystą i prawdziwą miłość, w proste i szczęśliwe życie. Jedyne, co nas szczerze pociesza, to to, że popcorn był niezły.

Ale czasem bywają w kinach filmy naprawdę dobre, takie, które niosą głębokie wartości. Wielkim bólem jest, że takie produkcje są mało znane.

Pan Benon Wylegała, którego gościliśmy niedawno w naszej Wspólnocie parafialnej, zajmuje się w życiu pozyskiwaniem praw do projekcji i wyświetlaniem filmów naprawdę dobrych, które mówią o Bogu i Jego miłości. Jest inicjatorem FRE (Filmowego Ruchu Ewangelizacyjnego). Wyszukuje bardzo dobre filmy i pragnie pomagać oglądać je ze zrozumieniem. Nie ma chyba lepszej reklamy filmu, niż taka, że ktoś zaufany wskaże nam, że warto coś obejrzeć. W Niedzielę Trójcy Przenajświętszej wykorzystaliśmy wspaniałą okazję, by dowiedzieć się co nieco o filmach z dobrym przesłaniem.

Redakcja: Panie Benonie, gdyby miał Pan nam zaproponować dobre filmy, to poprosimy na początku o ich listę. Może być długa.

Pan Benon: Jest lista filmów, które warto, a nawet trzeba obejrzeć. Ostatnio oglądałem znakomity film, co prawda nie jest to film religijny, ale mówi o pięknych wartościach, które powinny dotyczyć każdego chrześcijanina. Film nosi tytuł „Ze wszystkich sił”. Film jest naprawdę piękny, jest wręcz porażający, poruszający, wzruszający. Mówi o tak wspaniałej wartości, jak wytrwałość. Mówi o walce ze swoimi słabościami, z własnym egoizmem, z własną pychą. I ten film ukazuje piękną relację – to kolejna jego wartość – między ojcem a synem, synem a ojcem. Film jest naprawdę przepiękny i gorąco polecam.

Jest dostępna „Światowa Encyklopedia Filmu Religijnego”. Książka ta proponuje ok. 1700 tytułów filmów. Książka została wydana kilka lat temu. Niedawno rozmawiałem z jej autorem i już ta książka mogłaby zawierać ok. 3000 tytułów filmów. Jak widać, dynamika powstawania filmów religijnych jest ogromna.

Jest także Watykańska Lista Filmowa. To klasyka kinematografii. Szczególnie z tej Listy polecam film „Purpura i czerń”.

Film, który szczególnie mnie dotknął, to „Bóg nie umarł”. Świetnie zrobiony. Ciekawa jest historia, jak ten film został sprowadzony do Polski. Ja zostałem poproszony, by wziąć patronat medialny nad tym filmem. Ten film najpierw leciał w Internecie. Był strasznie spiracony. Jego jakość była byle jaka, zniechęcała do oglądania. Straszne ilości ściągnięć miał jednak ten film. Tylko po co piratować? Z tego trzeba się spowiadać – to jest przecież nieuczciwe, to jest po prostu kradzież. Praw autorskich – w końcu ktoś musiał dużo pracować, poświęcić wiele czasu
i wydać na niego mnóstwo pieniędzy. Zadzwoniono do producenta do USA, chcąc sprowadzić ten film do Polski. Wówczas powiedziano, że dla Polski jest on już sprzedany, ale tajemnicą handlową jest kto nabył prawa. Tydzień później – a było to akurat po sukcesie „Mary’s Land” i „Karoliny” – dzwoni ktoś z Polski pytając co zrobić z takim filmem, który dwa lata leży na półce u dystrybutora. I o jaki film chodziło? Właśnie o „Bóg nie umarł”!

Redakcja: Miał Pan niemały udział w tym, by film „Mary’s Land” wszedł na ekrany polskich kin.

Pan Benon: Rzecz polegała na tym, że od znajomego dostałem – jako jeden z pięciu w Polsce – kod dostępu na hiszpański serwer producenta. I oglądając ten film, byłem raczej na nie – żeby tego filmu nie sprowadzać do Polski. Bo żeby kupić film, niejednokrotnie trzeba zastawić ogromne pieniądze. Tu było trzeba zainwestować prawie pół miliona złotych. Było trzeba podpisywać umowy związane z zastawami domów, samochodów. Jeśli by film się nie przyjął – osoby sprowadzające film straciłyby wszystko – domy, działki, samochody. W tym filmie fenomenalnie jest pokazany akt stworzenia świata, genialne zdjęcia przyrody, mistrzowskie ujęcia, ale fabuła nie do końca mi odpowiadała. Ale film jednak pięknie się przyjął i się sprzedał. Pieniądze za sprowadzenie się zwróciły – i to w pierwszym tygodniu projekcji – i nawet zarobiono pieniądze na kolejny film.

Redakcja: Jakie jeszcze filmy Pan poleca?

Pan Benon: „Karolina” jest filmem z przekazem głęboko duchowym. Film kierowany przede wszystkim do młodzieży, ale też do dorosłych, bo pokazuje piękne relacje między ludźmi dorosłymi a młodymi. Takie studium dla dorosłych, jak rozmawiać z młodymi.

„Ostatnie wezwanie”, „Największy z cudów”, „Ja jestem”, „Christiada”, „Miłość z netu” – to filmy, które warto obejrzeć. Także „Podaj dalej” – film mówiący o tym, jak dobro rodzi dobro.

Redakcja: Dlaczego tak głęboki film, jak animowany „Największy z cudów”, miał tak kiepską grafikę? Czy gdyby wizualnie dorównywał filmom Disneya nie robiłby większego wrażenia na dzieciach? Czy producentowi tego filmu zabrakło pieniędzy na super grafikę i animacje?

Pan Benon: Rzeczywiście, animacja filmu sugeruje, że był on produkowany na procesorach, które czas swojej świetności miały we wczesnych latach 90. Ale było to celowe działanie producenta. Na pewno nie zabrakło pieniędzy na produkcję filmu. Reżyser bardzo chciał, by widz skupił się na treści filmu i jego przesłaniu, a nie na formie. Moje dzieci powiedziały, że film ma grafikę z gry komputerowej THE SIMS, a to całkiem przyzwoita gra, która uczy odpowiedzialności.

Redakcja: Film „Miłość z netu” był bardzo trudno dostępny w kinach, ale w piękny sposób pokazał, jak ważne jest otwarte serce na Jezusa, by móc szczerze pokochać człowieka.

Pan Benon: Ukazał też dosyć smutną, ale jakże – niestety – często prawdziwą rzeczywistość chrześcijańskich wspólnot modlitewnych. Otóż często wspólnoty te się dobrze mają, ale tylko w swoim własnym gronie. Trudno wejść w nie komuś nowemu, komuś, kto ma trochę inne spojrzenie na Boga i Kościół. To bardzo niedobrze, że tak jest, ale bardzo dobrze, że ten film ten problem poruszył. I też ładnie zostało pokazane, byśmy byli uczciwi względem samych siebie, byśmy nie przybierali masek, byśmy byli oryginalni, tacy, jacy jesteśmy, nie lepsi, nie gorsi, byśmy byli szczerzy w stosunku do drugich ludzi, byśmy zawsze stawali w prawdzie.

Redakcja: Jaki według Pana jest najlepszy film opowiadający o życiu Jezusa?

Pan Benon: Ten, który wybija się – dla mnie klasyka i arcydzieło – to „Jezus z Nazaretu” Franco Zeffirellego. Wyświetlany był w polskich świątyniach w latach osiemdziesiątych. Film bardzo mocny.

Redakcja: A co jest sukcesem filmu o Bogu? Na pewno najważniejsze, to to, co po projekcji zmieniło się w sercu i życiu widza. Ale o czym jeszcze warto wiedzieć w tym temacie? Dochody z biletów też zapewne są dość istotną sprawą.

Pan Benon: Chodzi o to, by film był uczciwie pokazany, żeby pokazywał faktycznie Ewangelię, żeby był szczery. No i też pamiętajmy, że jak ktoś robi film, to nie po to, by pogrążyć się w długach.

Redakcja: I na koniec: Wiemy, że mieszka Pan w Bielsku – Białej, że ma piękną rodzinę. Znajduje Pan tyle czasu, by głosić Jezusa… Czym zajmuje się Pan na co dzień? Pracuje Pan gdzieś na stałe?

Pan Benon: Jak byłem kiedyś w niedzielę w swojej parafii na Mszy świętej, to Ksiądz Proboszcz zapytał mnie: „Benek, a ty dziś nie jesteś w pracy?” :) W pewnym momencie mego życia musiałem jednoznacznie podjąć decyzję, czy jako człowiek świecki w Kościele całkowicie poświęcam się Panu Jezusowi? I postanowiłem, by zadziałać w podobny sposób, jak pracują księża i siostry zakonne. Przyszła chwila, gdy powiedziałem, że porzucam moją pracę, które daje mi pozorne poczucie bezpieczeństwa – stała pensja pierwszego i nic mnie nie obchodzi – i całkowicie oddaję się Panu Jezusowi. W niedziele teraz pracuję – jeżdżę i wyświetlam filmy, a w tygodniu jestem z rodziną – jest czas, by posprzątać w domu, porobić w ogródku…

Redakcja: I już naprawdę na koniec: Wzruszająco mówił Pan o tym, że nasi Parafianie powinni cieszyć się, że mieszkają w parafii prowadzonej przez księży pallotynów i że całymi garściami mogą czerpać z ducha św. Wincentego Pallottiego. A jego najpiękniejszym dziełem jest Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego. Jak by zachęcił Pan naszych Czytelników do bycia członkiem ZAK?

Pan Benon: To jest proste. Istotą ZAK’u jest to, aby służyć wszystkimi darami, charyzmatami, które otrzymaliśmy od Pana Boga. Każdy z nas musi zapytać siebie, co najlepiej lubi robić, co kocha robić, co jest moją pasją? A potem: pokaż w takim razie, jak to robisz i czy możesz tego nauczyć innych?

Redakcja: Serdecznie dziękujemy za świadectwo, filmy i rozmowę.

Pan Benon: Dziękuję również.